Niedawno w naszej szkole zostały wprowadzone nowe zasady, które nie spodobały się wielu uczniom. Niektórzy z nich nadal żałują decyzji podjętej przez Samorząd Uczniowski, inni, choć z początku sceptyczni, przekonali się do owego „prawa”. Jednak, tak właściwie, czym jest to „prawo”?
Od paru tygodni w naszej szkole obowiązuje zakaz używania telefonów i innych elektronicznych urządzeń na przerwie drugiej oraz czwartej. Genezą tej idei była próba zwiększenia kontaktu między rówieśnikami, którzy zwykli przerwy spędzać „z nosem w telefonach”. Początki były trudne – uczniowie nie chcieli przystosować się do tej zasady, nieraz zabierano im telefony. Wówczas wielu z nich obmyślało plany na odzyskanie urządzenia, który jednak rzadko kiedy wchodził w życie – a pomysłodawca czekał na swój telefon do końca przerwy, czy też lekcji, jak potulny baranek. Jedni ogłaszali bunty, inni zastanawiali się, czy nowa zasada posiada jakikolwiek sens? Wraz z upływem czasu efekty zaczęły się wizualizować. Uczniowie częściej rozmawiają ze sobą, nie używają tak często, jak uprzednio, telefonów. I chociaż są to tylko dwie przerwy, podczas których każdy znajduje jakiś temat do rozmowy, to z pewnością przyniosły one pewien rezultat. Podsumowując, pomimo tego, że reszta czasu wolnego między lekcjami spędzana jest tak, jak poprzednio – czyli „z nosem w telefonach” - śmiało można stwierdzić, iż nowa zasada jak najbardziej posiada sens, niejednokrotnie umożliwia „załapanie” kontaktu z innymi, pozwala także oderwać swe zmęczone spojrzenie od miniaturowych, kolorowych ekraników. Choć prawie każdy uczeń protestuje lub protestował, z pewnością zauważył efekty i u siebie - w swoim zachowaniu, być może znalazł nowych przyjaciół, czy też po prostu koleżanki albo kolegów. Jednakże ta zmiana zaistniała, a wśród najbardziej „poszkodowanych” nadal znajdziemy buntowników.
Julia Stachowicz
(uczennica klasy II gimnazjum
pod kierunkiem ped. szk. M. Ikrzyńskiej)